O twórczości

Nota o twórczości Józefa Janczewskiego z Jesienne Antyfony wraz z rozszerzeniem:

Józef Janczewski urodził się w Bukareszcie w 1942r.

Wiersze i poetycka proza Józefa Janczewskiego zostały niezwykle pozytywnie ocenione przez wielu krytyków literackich jak przez: mgr. mgr. Henryka Cyganika, Stanisława Franczaka, A. Krzysztofa Torbusa, Stanisława Piwowarskiego, śp. Jerzego Michała Czarneckiego, Juliana Kawalca, Stanisława Chyczyńskiego, Izabellę Degen, Konrada Strzelewicza, Kamilę Erdmann, Macieja Naglickiego, dr. dr. Wojciecha i Jacka Kajtochów, Emila Bielę, Marię Miłek, prof. dr. hab. Włodzimierz Próchnicki z UJ, prof. dr. hab. Jana Majdę, prof. dr. hab. Jana Trąbkę, prof. dr. hab. Bolesława Farona, prof. dr. S. Ignacego Fiuta, prof. Andrzeja Gniadego, dr. Floriana Ebermanna, prof. dr. Adama Zielińskiego z Wiednia, mgr. inż. Irenę Małecką oraz wielu innych podczas jego wieczorów autorskich.

Poniżej kompilacja z fragmentów kilku posłowi autorstwa paru wyżej wymienionych do wydanych 22. zbiorów wierszy i prozy poetyckiej Józefa Janczewskiego, a też fragmenty z recenzji, które drukowano w Miesięcznikach Literackich AKANT, Gazecie Kulturalnej nr 9/169/2010 r. i Magdalence Literackiej.

(...)Kapitalnym przykładem inżynierii dusz i metafizyki, czyli metafizyki funkcjonującej na krawędzi światła i tajemnicy są wiersze i proza poetycka Józefa Janczewskiego zebrane w tomikach: Droga w siebie, Między światłem a witrażem, Okruchy codzienności, oraz tomik wierszy Znad bocianiego gniazda. W nich poeta przeciwstawia się globalnym tendencjom do dyfuzji i rozpraszania elementów światła, a sprzyja koherencji, która rodzi integrację, globalne pokrewieństwo wszystkiego ze wszystkim, tzn. mądrość(...). (...)Znad bocianiego gniazda – taki tytuł nosi tomik poezji Józefa Janczewskiego – z którego poeta przygląda się światu i sobie jako przedstawiciel gatunku ludzkiego. Autor widzi z tej perspektywy człowieka jako przypadek „dywagacji istnienia”, zawieszonej między niebem i ziemią. Dla zrozumienia takiej metafory na tle ludzkiego istnienia, poeta z ciekawością zagląda Bogu za „przysłowiowe plecy”, by usprawiedliwić jego zgodę na takie istnienie jakim jest przypadek „czarnych owiec”. A wszystko rozgrywa się w lirycznym nastroju pomiędzy światłem i ciemnością, ciszą i jazgotem codzienności. Wyzwaniem dla Janczewskiego z takiego poziomu przeżyć emocjonalnych staje się nagość i znikomość ludzi. W rezultacie przychodzą wiersze, które – jak gołębie pocztowe – krążą wokół głowy poety. By jednak przezwyciężyć ciszę i ciemność, Janczewski proponuje język ognia i krwi, bo uważa, iż w wizualizowanym i przywoływanym świecie tworzy szereg mitów, w których kodowane są prawdy o dramaturgii naszego istnienia. Ludzie bowiem jako istoty myślące doświadczają transcendencji oraz absolutu, co wikła ich skończone życie w perspektywę wieczności. (…) nasze ciała kreślą – pisze poeta – nikły zarys - /na fenickiej wazie z granitu /przysiadły kruche motyle/ Oswojeni nadzieją/ pniemy się ku światłu/ tylko drapieżna linia cienia/ wciąż czai się obok/. Poeta wnika w następnie w żywioły przyrody i mechanizmy historii, by pojąć logikę uczuć, która niewidzialnie miota nimi i zmusza do niekończącej się gry o sens istnienia. Janczewski chciałby być takim poetą, który rozumie ową logikę żywiołów i mechanizmów dziejowych i dlatego często próbuje w dialogu z absolutem poznać jego zamiary, bez których sens istnienia zawsze jest problematyczny i dramatyczny.

(...)Czym jest więc osiemnasty tomik Józefa Janczewskiego, jeśli nie odsłonięciem się po części, pomimo że podwójna garda jest i stanowi celową zaporę i obronę przed intruzem i nieprzyjacielem. I potrafi, jeśli zachodzi taka potrzeba, celnie też skontrować. Jednakże „Zza podwójnej gardy” autor wychodzi nam naprzeciw i przekracza granicę ciszy za wszelką cenę tzn., że kieruje się ciągłą bezkompromisową ciekawością, ale i potrzebą poznania i przedyskutowania tajemnicy życia i śmierci, równocześnie znajduje źródła radości i fascynacji przyrodą. Jest zapatrzony w realia tego świata jak w czarodziejską kulę. Próbuje odkryć miłosny sekret przyrody, przenikając istotę bytu i nie być ciągle sercem zdziwionym. Poetą nazywa się człowieka nie dlatego, że pisze wierszem, bo to poeta pisze wiersze, które kojarzą ze sobą słowa i dźwięki. On je łączy w jakąś harmonię, a więc w zgodność sił wszechświata i, one to poddają się próbie serca ludzi. Poezja – to glina życia. Ręce poety lepią i utrwalają dowolne kształty, odciskają w nim indywidualne piętno, linie papilarne jego dłoni. Poezja jest wielką duszą ludu (wiersz pt. Golem).

Józef Janczewski w swym tomiku pt. Zza podwójnej gardy staje z czytelnikiem w szranki, być może i przyjmuje pozycję obronną, bo nie ufa do końca, lub też nie chce celowo odsłonić siebie tak do końca. Jego to sprawa, lecz przecież wciąż szuka partnerów do dyskusji by sięgnąć głębiej, by wydobyć z dna serca skry uczuć, argumenty złożone z przeżyć i doznań, często będą to sprawy intymne. Rodzi się cichy dialog. Nabiera charakteru epistolarnego, staje się podarunkiem, nowym problemem do przemyślenia, często też początkującą aluzją. I oto mamy spełnienie diogenesowskiego postulatu szukania człowieka. W dialogu, w powstałym wierszu powierzamy drugiemu człowiekowi samego siebie. Słowa żyją, rozchodzą się żywym echem. Sztuka staje się magią, wyraża się magicznym myśleniem. Impulsy poetyckie zamieniają się w poetyckie słowa, zespoły słów stanowiące metafory, nadają twórczości osobisty koloryt. Słowa-klucze, których chętnie poszukują krytycy i badacze. Klucze, które otwierają nam drzwi do innego świata poezji, do innej tonacji, być może do szczelnej zasłony z podwójnej gardy. Przeistoczenie tego wszystkiego przez poetę, który jest jakby katalizatorem i kondensatorem, warunkuje powstanie wierszy i pojawienie się ich w określonym kształcie, we własnej poetyckiej wizji.

Wiersze Józefa Janczewskiego zadziwiają mądrością i wytrawną formą, myślowymi skrótami. Dostrzegamy w nich trzeźwe spojrzenie na sprawy własne i cudze, a które to najłatwiej wyrazić w formie poezji. W tych wierszach (nawiązuję nie tylko do wierszy zebranych w tym zbiorku) przeplata się codzienna niedoskonałość z przyrodą kochaną przez poetę po franciszkańsku, który często skłania się w treści ku mistyce. W tym wszystkim jest uczciwy wobec siebie i całego świata. Dodać należy, że z tych wierszy bije Boży żar, który staje się inspiracją – jakby czerpany z zaświatów (Ballada o duchu) – niezwykłego obrazowania i słownych skojarzeń. Te słowa bluszczują i opalizują.

Wydaje się, że ciągła twórczość pisarska – mamy tu również piękną prozę poetycką – przynosi radość i jakieś wyzwolenie ich twórcy. I trudno tu nie przytoczyć słów Stanisława Skonecznego z wiersza pt. Żuk:


Ja siebie nie zobaczę, bo we wszystkich twarzach
odbijam się jak w lustrach albo taflach wody.

Niezwykła przygoda intelektualna jaką jest proza Józefa Janczewskiego, to nieprzerwane dochodzenie do istoty bytu, ciągłe mijanie, a więc ciągła droga i niepokój towarzyszący tej drodze podbudowanej filozofią, która przemienia się w spotkanie z nieskończonością, jakby balansowanie na krawędzi smugi światła i tajemnicy. Jest to świat wypełniony bólem i cierpieniem. To przestrzeń nieograniczona, a zarazem zamknięta z wyraźnym kresem śmierci, lecz zarazem oparciem o nieskończoność, która stanowi o istnieniu, więc jest w konsekwencji drogą ku nadziei. Mamy tu poezję niezwykle precyzyjną językowo, wyważoną w filozoficznym namyśle, prawdziwą w swym egzystencjalnym niepokoju, która jest również próbą wymiernego zmierzenia się z podstawowymi lękami ludzkimi pytającymi o sens wymiernego trwania.

(…) Józef Janczewski buduje konstrukcje metaforyczne, fascynuje słowem, jest rozmiłowany w kunsztownych zaskakujących złożeniach słownych. Jego poezja jest w marzeniu i założeniu czystym tworem umysłu. Tworzy dzieła, które żyją własną logiką, własnym życiem i wywołują emocje, a rzemiosła uczy się od samej natury, podglądając ją nieprzerwanie. Dobrze wie, że proste wartości ludzkie są jak przyroda, trwają ponad wszystkim, i że te wartości muszą być ocalone przez poezję, bo to jej moralne prawo i obowiązek.

W większości przypadków poeta nadaje przyrodzie cechy ludzkie. Wtedy przedstawiony problem zostaje rozwiązany jak gdyby poza autorem, przez lepiej ustanowione prawa panującego w naturze ładu. Świat przyrody jest żywy, z wyczuwalnym pulsem i tętnem, a natura nadająca mu właściwości ludzkie przybliża go do odbiorcy. Ukochanie i zrozumienie praw przyrody pobudza poetę do wydobycia się z chwil pesymistycznych nastrojów, widzenia nawet tych samych zjawisk natury, lecz w różnych aspektach. W tych wierszach zawarta jest przestrzeń, ruch, dźwięk, światło, cała paleta barw, różne pomiędzy tymi czynnikami zachodzące zależności. Autor pragnie w tych wierszach dotrzeć do głębi tajemnicy towarzyszącym tym przemianom, zmieniającym się kolorom, światłu, jego rozczepieniu, cieniom i półcieniom. Gra na uczuciach, na tych zmieniających się bez przerwy nikłych tonach, szukając w opisach barw swoich własnych określeń. Ten malarski dar widzenia świata, to „zawirowanie barw” ułatwia mu w „przyłapanych słowach” tworzenie obrazu jako jednolitej całości żywej i ruchliwej. Jest to widzenie pełne wzruszeń, doznań, głębokiej refleksji i powagi, a przede wszystkim zamyślenia nad istotą każdego życia ludzkiego powiązanego z przyrodą, w której poeta wytycza swój własny niepowtarzalny szlak. Każdy wiersz jest jakby zbudowany z dwóch warstw – zjawiskowej i metafizycznej.(...)

Poezja Józefa Janczewskiego wymaga współpracy i trudu, jest ciągłą przygodą i wyprawą pod żaglem samotności na połów słów, która w swej ufności i zwątpieniu gromadzi się między poetą i poezją, by stać się w rezultacie rozdarciem podmiotu świadomego snującego się nicią norwidowskiej pętli smutku.(...)

...i w równie niezwykłym napięciu czyta się tomik poezji Józefa Janczewskiego Na pięciolinii czasu. Już od pierwszych strof można wyczuć, że wkraczamy w świat niezwykłej przygody intelektualnej. Autor dość obrazowo przedstawia swoje spostrzeżenia na temat świata przyrody, Boga i ludzkiego bytu. Jego słowne skojarzenia i niezwykły styl przenosi czytelnika w nadzwyczajną sferę odczuwania świata wszystkimi zmysłami, co nadaje wierszom smak, rytm i obraz. Jest tak dobrym „malarzem i kompozytorem słów”, że czytelnik niemalże może dotknąć, zobaczyć i usłyszeć jak „drzewa ku białej ciszy się chylą za niebieską rogatką nieba...” Poezja Janczewskiego dryfuje między pięknem przyrody a bólem i cierpieniem, między pamięcią a zapomnieniem, między bytem a niebytem. Tomik pt. Na pięciolinii czasu to opowieść o przemijaniu, tęsknocie, chwilach zadumania nad ludźmi, którzy już odeszli, nad pojęciem istnienia zawieszonym gdzieś pomiędzy niebem i ziemią, życiem i śmiercią, końcem i nieskończonością. Jego fascynacja przyrodą miesza się z mistyką, realny świat z głęboką filozofią życia. Poezja Janczewskiego wymaga jednak czytelnika skupionego i cierpliwego, który zanurzy się w jego tekstach wielokrotnie, by za każdym razem móc odkrywać sens życia na nowo. Można się nawet pokusić o porównanie jej z wytrawnym winem, którego smak doceniamy dopiero po kilku kieliszkach. Wiersze Janczewskiego to mieszanka mądrości życiowej, dojrzałości, wytrawnej formy, precyzji językowej i prawdziwie artystycznego i duchowego wnętrza autora. Jego słowa mogą być dla wielu czytelników natchnieniem do zgłębiania istoty bytu i odnajdywania sojuszników w swojej nieskończonej walce o szukanie sensu życia i odczuwanie wszechświata.

Autorowi tych niezwykłych Rzeźb słownych” należy życzyć ciągłego natchnienia, niewyczerpanych zasobów myśli, które jak drewno dla dobrego cieśli są tworzywem niezbędnym do przeistaczania się z niekształtnej bryły w boską postać.


AKANT Miesięcznik Literacki nr 5(135)2008 r. recenzja pt.”Piszę sercem napięty od szeptu do krzyku”, autorstwa Kamili Erdmańskiej

(…) Janczewski, jak klasyczni poeci z górnej półki naszej literatury, w ostatnim swym tomie wierszy pt. Na szachownicy życia jest piewcą filozoficznej harmonii życia, ale też wyznaje w „Radości tworzenia”, że „Nie nadąża moje pióro za światem, co przyszło Znikąd, odchodzi w Nicość”, ale ta Nicość nie do końca jest pustką, bo poeta wielokrotnie w swych wierszach daje wyraz swej transcendentnej pokory wobec nieśmiertelnej triady: Bóg, dusza, Anioł Stróż. Twórca nieustannie sprawdza jakby obecność Boga wśród nas na Ziemi(...). Józef Janczewski to poeta na wskroś krakowski, a to oznacza, że bardzo polski. Wiele w jego twórczości podwawelskich realiów. „W krakowskim fotoplastikonie” czytamy: „Patrzę i uczę się od nowa krakowskiej ziemi na pamięć, wsłuchuję się w kościelne dzwony wypominające historię”...(...). Szachownica życia Janczewskiego ma wiele barw, głosów, zjawisk i wyobrażeń. Są też cytaty z Horacego, św Augustyna, Arystotelesa, Turgieniewa, Różańskiego, Kryłowa, które niczym lampy rozświetlają szachowe pola życia. Nie mogą one być jedynie czarno-białe. Stąd wiele u Janczewskiego opisów przyrody, stąd kilka erotyków, bo ”miłość jest siłą wichru” czytamy w „Czasie pokuty”(...).


Gazeta Kulturalna nr9/169/2010 r. recenzja dra Emila Bieli pt. „Niestrudzony obrońca ciszy”.

Jako poeta i prozaik Józef Janczewski może pochwalić się nie lada dorobkiem – wydał 22 tomiki. Krakowski twórca próbuje również swoich sił w malarstwie, sięgając najczęściej po akwarele i pastele. Do 2007 r. niektóre zbiorki ozdabiał barwnymi reprodukcjami swoich obrazów. Bywa jurorem na konkursach poetyckich, odważnie ima się krytyki literackiej twórczości wielu poetów pod własnym nazwiskiem lub pod pseudonimem Jan Wielicki np. Sentymentalne powroty Stanisława Franczaka, „Forum Myśli Wolnej” 12/13 z 2002 r., czy też pod własnym nazwiskiem tym samym autorze, m. in., również w „Forum Myśli Wolnej” 14/15 z 2003 r. w recenzji pt. Bynajmniej nie w spirytystycznym seansie. Jest też autorm wielu haiku i limeryków. Jako wszechstronny literat doczekał się uczniów(...).Za działalność artystyczną został odznaczony Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi oraz medalami „Narodowa Sztuka Polska” i „Bona fide”(...)

(...)Jednym z najpiękniejszych zapisów, w tym nurcie tematycznym, jest „Gdy płacze kolejny listopad”. Właśnie z tej perełki pozwolę sobie zacytować choćby jedną strofę, aby unaocznić ekspresyjny potencjał, tkwiący w omawianej twórczości.


Smutne są upływające oczy godzin.
Dni spalają się jak suche szczapy.
Uciekający czas dzwoni podkowami,
na Sąd Ostateczny zwołują się poeci.
(…)

Nawet w tak skąpym fragmencie widać: naturalną wrażliwość na frazeologiczne korelacje, romantyczną wyobraźnię, umiejętność posługiwania się odległą metaforą(...).


AKANT nr 6/162/2010, recenzja Stanisława Chyczyńskiego pt. „Janczewski na szachownicy”.

(…) Nie ma w poezji Józefa Janczewskiego wulgaryzmów czy kolokwializmów, lecz dążenie do swoistej elegancji wiersza, aby on rzeczywiście w każdej strofie reprezentował piękno i mądrość(...).Twórca nie ugania się za pseudonowoczesną liryką. Wierny jest literackiej tradycji cechującej się przede wszystkim harmonią w opisywaniu świata. Nie ulega modom. Ma swój rozpoznawalny styl i odwagę wierności stworzonemu przez siebie modelowi poetyckiemu.

Można go nazwać współczesnym romantykiem niezwykle wrażliwym na piękno w każdej postaci. Oprowadzi nas po katedrze swej wiary i po świątyni swej zawiedzionej miłości, szuka drogi do Damaszku (to Pawłowe zwrotne miejsce jest przywołane w „Wierszu Wielkopostnym”). Janczewski zawsze prowadzi nas przez rozliczne lektury, filozoficzne przemyślenia, daje nimi wykłady życiowych mądrości, ale i ciągle też „klęczy przed świętym krzyżem pytań”. Te pytania egzystencjalne nieobce są i czytelnikowi jego wierszy, więc tym samym poezja zawarta „Na pięciolinii czasu” budzi sympatię i uznanie. Upływający czas jest okrutny, poeta wie, że nie zdążymy odpowiedzieć na wszystkie pytania, nie rozwiejemy wszystkich wątpliwości(...). Drzewo wyobraźni krakowskiego liryka z ulicy Nawojki obficie każdego roku owocuje. Janczewski niczym lirykopióry ptak przelatuje z książki na książkę, który w natchnieniu swym tworzy. Kto ma serce na dłoni, serce otwarte dla drugich i chce być po prostu dobrym człowiekiem, ma właściwy klucz do wierszy Janczewskiego. Otworzy nim nowy tom poezji, który z pewnością będzie w przyszłym roku(...)


AKANT, 13/143/2008. Tytuł recenzji dra Emila Bieli:” Bezgrzeszne spowiedzi”.

(…) Pisanie poezji dla Janczewskiego jest powołaniem, talentem, manifestacją uczuć i komunikacją ze światem zewnętrznym. Posługuje się często metaforą i ona staje się w wierszu łańcuchem asocjacji i esencją poezji, znajdując swoje miejsce między słowami. Poprzez metaforę łączy poeta swoje widzenie świata z naturą i opisywaną całością. Autor opanował to do perfekcji, nie zamyka się w standardowym odczuwaniu nastroju. Zachwyt i kontemplacja otwiera w jego wierszach pełnię oczekiwania prawdy i tajemnicy. Wiersz powinien wzbudzać w czytelniku wyobraźnię i pobudzać do refleksji (…)


(…) Janczewski odsłania się i daje nam cząstkę siebie samego. Tak o swojej poezji mówi sam autor: Wiersze są spowiedzią, obnażaniem siebie przed światem, a jeśli odbijają się od pancerza gruboskórności, trzeba odgrodzić się ironią, by cierpieć w samotności. Może gdzieś i kiedyś w gołąb z listem u nóżki, czy wrzucona do morza butelka z przesłaniem odnajdzie adresata, bo chodzi o to, aby być słyszanym choćby przez jedną duszę, która jest miłością i intuicją, bo choćby układ ptaków w locie też jest obrazem ich duszy (…)


http://www.wiadomosci24.pl/artykul/jozef_janczewski_poeta_z_piorem_pedzlem_i_paleta_w_reku_174544.html l- „Gazeta Internetowa”, Izabella Degen, Frankfurt. „Józef Janczewski – poeta z piórem pędzlem i paletą w ręku”

(…) Amerykański poeta Robert Frost jest zdania, iż prawdziwie wartościowy wiersz zaczyna się zachwytem a kończy mądrością. Wielu utworów Janczewskiego ma właśnie taką strukturę. Łatwo to zauważyć. Gdy twórca spełnia takie kompozycyjne kryteria, to czytelnik zaczyna wierzyć twierdzeniu Józefa Brodzkiego, że poezja to dar od Boga. W wierszu Pielgrzymka pisze o tym Bogu z ewangeliczną jasnością i jednoznacznością bardzo budującą naszą osobowość: Stanęliśmy naprzeciw siebie / ty – Bóg-człowiek/ ja w boskim postanowieniu / człowiek z cząstką Boga (...)

(…)Józef Janczewski umie patrzeć, potrafi utrwalić w pięknym, szlachetnym słowie to, co widzi. Jest to niekiedy nadwidzenie. A więc są to autentyczne predyspozycje(…) Cóż zatem należy życzyć poecie na dalszą drogę pisarską? Genialny Stanisław Wyspiański podpowiada mi głośno:


Bądź jak meteor, jak błyskańce,
Które pociska Zeus i Bóg.
Bądź jak te gwiazdy – opętańce.
Co same swych szukają dróg.


Dr Jacek Kajtoch - Wiceprezes Związków Literatów Polskich, wypowiedź w dniu 29.03.2012 r. w Śródmiejskim Ośrodku Kultury w Krakowie podczas Jubileuszu 20-lecia twórczości Józefa Janczewskiego i 70. urodzin, a też promocji Wyboru utworów jego autorstwa pt. Jeszcze nie gaszę świateł.

Mój przyjaciel od tylu lat, zaprosił mnie do pewnego rodzaju turnieju krytyczno-literackiego, którego bohaterem jest właśnie on jubilat. Uważam, że 70 lat to jest mało, że w gruncie rzeczy, w dalszym ciągu poeta jest na początku drogi. Mówię tak, gdyż chciałbym nawiązać do naszej koleżanki, dr Marii Miłek, która napisała wstęp do Wyborów utworów jubilata z bardzo dużą swobodą i znajomością rzeczy. Ale pod koniec pojawiła się myśl czy chęć przekonywania kolegi Janczewskiego, by porzucił niepokój twórczy, poczuł się poetą, poczuł się wartościowym niezwykle artystą, wytaczającym nowe drogi poezji. Otóż ja mu życzę zupełnie czegoś innego. Żeby się nie pozbywał niepokoju twórczego, a to dlatego, że niepokój twórczy jest właśnie świadectwem talentu. Człowiek utalentowany nigdy nie jest z siebie zadowolony. Dlaczego? Bo tak jak zauważyli, no, dość mądrzy ludzie, chociaż chyba nie pisali wierszy jak prof. Zdaniecki, czynność twórcza polega na tym, że kiedy się zakończy pewien etap, to już się widzi te ścieżki na które powinno się wejść, żeby osiągnąć jeszcze więcej. I mnie się podoba to u Józefa Janczewskiego, że on stale pyta o to, kim jest, czy wiele zrobił w swoim życiu, co ma jeszcze zrobić, czym jest poezja, jak on ją definiuje? Przy tym ważne jest, by ten niepokój twórczy wyrastał też z pewnego dorobku, a ten dorobek u Józefa Janczewskiego jest widoczny – to jest tych dwadzieścia kilka książek.

Ja nie wierzę w to, że dobre wiersze piszą młodzi ludzie.

Ja w ogóle zauważyłem, to moje przekonanie zostało umocnione kiedyś ukazaniem się znakomitego tomu Iwaszkiewicza, że prawdziwe dobre wiersze piszą właśnie ludzie starzy. I nawet napisałem taki artykuł – szanujmy sędziwych poetów.

I to jest, wydaje mi się, bo tak jeszcze przypatrzyć się na romantyków, którzy nam mówili, że pisze się wiersze młodości. To oni sami pisali najlepsze utwory jako ludzie już starsi. To znaczy starzy na tamten wiek, bo żyło się krócej, dla nas to teraz 70 lat. Ja sobie życzę takich jubileuszy. Chciałbym jak najdłużej mieć siły, żeby przychodzić na takie uroczystości i, zawsze składać życzenia trwania tego twórczego niepokoju. A osiągnięcia są wyraźne, ja bym tak powiedział: Po pierwsze, Janczewski ma taka linię rozwojową swojej poezji, należy do artystów bardzo pracujących nad formą artystyczną i formą językową. To go wyróżnia w czasach pośpiechu i niechlujstwa. A jednocześnie chyba jest też taką okolicznością, która sprowadza na niego kłopoty. Bo mało kto w środowisku twórczym umie powiedzieć koledze, drugiemu piszącemu wiersze… słuchaj, ty naucz się lepiej języka polskiego, wzbogacaj swoje słownictwo, a potem dopiero pisz wiersze… Janczewski umie zwrócić uwagę na pewne niekonsekwencje, na pewne, po prostu, niedostatki formalne. Ale to ja mu życzę, żeby był nadal odważny, i dalej, nie tylko siebie doskonalił, ale i pragnął doskonalić też innych. Zachęcać do tego piszących wiersze, bo często są to tylko wiersze, ale jeszcze nie poezja.

Dalsza sprawa. Różnorodność twórczości. To jest poezja i różne jej formy, to jest również proza poetycka, a nikt w ogóle nie poruszał tego tematu, to znaczy, autorka tego wstępu do Wyboru utworów, zgodnie z dzisiejszym sposobem pisania o literaturze, nie wspomniała o różnorodności problemu i treści. A to nie tylko są treści metafizyczne. To są bardzo konkretne treści historyczne. Bardzo konkretne. No, to całe zainteresowanie Ukrainą, to nawiązywanie do naszej historii poprzez Sienkiewicza. I bardzo konkretne krajobrazy, właśnie, jak to dzisiaj mówią, ściany południowo-wschodniej. Ja sam jestem z tą ścianą związany, prawda, i byłem związany przez 60 lat. I nie zrywam tego związku do dzisiaj. Wszystko powyższe powiedziane „kłuje” w naszej współczesnej literaturze. Janczewski pisze o sprawach konkretnych, pisze piękno o Krakowie, potrafi pisać niezwykle lirycznie, malarsko (jest również malarzem) i, pisze mądrze. Ale pisząc, przez cały czas zastanawia się nad tym, czym jest poezja. Bo mądrość poety polega na tym, że on do końca nie wie co to jest poezja i, do końca nie zna sił swojego pióra.

Zyczę jubilatowi – nie wolno po jubileuszu odłożyć pióra. Trzeba dalej drążyć ten problem. Co to jest poezja? Jaką ona pełni funkcję w naszym życiu narodowym. Ja bym dodał, narodowo-społecznym, prawda. I trzeba nadal wątpić, bo wątpienie jest drogą do sukcesu.


Drogi kolego Józefie, mam nadzieję, że Pan to wszystko zrobi.